Patrzyłam na niego gdy coś zaczęło mi się powoli przypominać. Przypomniałam sobie zerwanie, imprezę i ten moment do którego nie chcę wracać. Przypomniał mi się on - niebieskooki blondyn. Jej naprawdę aż tyle przeszliśmy ? W jednej sekundzie wszystkie uczucia wróciły a wszystko przez wspomnienia. Spojrzałam na smutnego chłopaka , uśmiechnęłam się.
- Już pamiętam - powiedziałam i złapałam chłopaka za rękę. Na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech. - A mam pytanie. Kiedy wychodzę ? - zapytałam. Chłopak popatrzył na mnie i odpowiedział
- Jutro. - pocałował mnie w czoło.
- A my chyba mieliśmy gdzieś jechać.. dobrze mówię ? - powiedziałam niepewnie. Dziwne uczucie wiesz że kogoś kochasz, masz z nim wiele wspomnień i dalej jesteście razem ale czujesz jakbyś go nie znała. Z czasem jakoś się z tym uporam ale jak na razie jest dziwnie.. co nie zmienia moich uczuć co do niego. Wiem że go kocham i czuje to ale czegoś mi brakuje.. czegoś co powinno być ale nie ma. Sama nie wiem co to. Moje myśli przerwał słodki głos blondyna
- Tak.. chyba będę musiał jakoś nie pojechać.. najwyżej dojadę później... - wytłumaczył Niall.
- Nie przejmuj się jutro wyjdę to pojedziemy. Nic mi już nie jest.. oprócz tego że bardzo mnie boli głowa i tak nie mam jej rozciętej tylko mam wielką gule. - zaśmiałam się dotykając delikatnie głowy.
- Martwię się że coś ci się może stać a samej cię na pewno nie zostawię.. wczoraj cię zostawiłem i żałuję.. To wszystko moja wina mogłem cię nie zostawiać.. debil ze mnie. - mówił chłopak.
- To nie twoja wina.. nie obwiniaj się za to. Stało się to się stało i nie martw się nic mi nie jest jak już mówiłam pojedziemy tam.. - powiedziałam a widząc dalej zakłopotanego Horana ścisnęłam mocniej jego rękę i szepnęłam - Kocham cię. - uśmiechnęłam się lekko patrząc mu prosto w oczy. Teraz już pamiętam wszystko. Jego oczy, uśmiech, twarz , po prostu jego całego i naszą miłość. Już chyba niczego nie brakuje. Wszystko powróciło.. może nie do końca ale większość. On również spojrzał na mnie i uśmiechną się. Czułam jakbym osiągnęła szczyt szczęścia. Wyglądałam pewnie jak jakiś głupek szczerząc się jak debilka ale byłam szczęśliwa że już prawie wszystko pamiętam. - Zmęczona jestem.. - powiedziałam i ziewnęłam. (od aut. jak pisałam : ziewnęłam to serio ziewnęłam hahahaxd)
- Połóż się - powiedział z uśmiechem Niall. Tak jak powiedział tak też zrobiłam. Po chwili zasnęłam. Obudziłam się naprawdę szczęśliwa z myślą że dzisiaj wychodzę. Jak ja się ciesze że wychodzę z tego brzydkiego strasznego miejsca. Nienawidzę szpitali, lekarzy i wszystkiego co jest związane ze szpitalem. Jak zazwyczaj powoli otworzyłam oczy napawając się urokiem światła wchodzącego do sali szpitalnej. Ujrzałam chłopaka który spał na krześle. Tak mi go było szkoda. Biedak się męczył całą noc.. mógł pójść do domu i porządnie się wyspać. Delikatnie się uniosłam i zobaczyłam szpitalne jedzenie. Najciszej jak potrafiłam podeszłam do kanapek leżących na białym szpitalnym talerzu i wzięłam jedną. Nie wyglądały na smaczne i takie też nie były ale dało się przełknąć. Położyłam się z powrotem na łóżko i w tym czasie do sali wszedł neurolog żeby obejrzeć moją głowę. Niall został obudzony a tak w sumie to sam się obudził gdy neurolog wszedł. Obejrzał i powiedział że wszystko jest w porządku i wyszedł. Od razu z moich ust padło pytanie
- Kiedy wychodzę ? - zapytałam chociaż i tak znałam odpowiedź.
- Za kilka godzin skarbie. Musisz wytrzymać z białymi ścianami - zaśmiał się tym samym pokazując swoje białe zęby.
- Niestety - westchnęłam. Lekko zdenerwowana a zarazem smutna. Mój wyraz twarzy ukazywał wszystkie emocje. Zapatrzona we wskazówki zegara który wisiał na ścianie. Patrząc jak powolnym ruchem wskazówki przesuwają się to co jedną liczbę rozmyślałam czy mam jechać tam z Niallem. Szczerze mówiąc nie rwałam się do jechania tam ale wiem że on ma swoją karierę a beze mnie się nie chce ruszyć.. Jestem po prostu skazana tam jechać ale to nic.. zobaczę się z resztą chłopaków.. trochę z nimi pogadam. W sumie trochę ich nie widziałam. Jak wrócimy z trasy muszę pójść kupić wszystko co potrzebne do szkoły bo inaczej ani rusz. Jak zwykle pierwsze wrażenie wywrę na innych złe. Nie należę do " grzecznych dziewczynek " raczej przeciwnie. Chodzi mi tu akurat o zachowanie w szkole. Wiem że w moim wieku powinnam być poważna i tak dalej.. ale ja taka nie jestem. Zostałam tak jakby przy gimnazjum. Dalej jestem taką gimnazjalistką.. ( od autora : Chciałam powiedzieć że nie pasowało mi że ona idzie na studia więc zmieniam że idzie na studia ale ma mniej lat czyli 17 ) Dalej się trochę buntuję. Może jest to spowodowane tym że w sumie nigdy nie miałam dzieciństwa.. Cały czas byłam poniżana i sama musiałam radzić sobie z kłopotami nikt mi nie pomagał nikt mnie nie wspierał... Trudne dzieciństwo ale trzeba żyć dalej, a wracając do szkoły to będą to chyba moje najgorsze lata. Znowu będę poniżana a miałam zacząć wszystko od nowa.. Nie uda mi się to. Jedyne co jak na razie mi pozostało to nadzieja.. Strach to coś naturalnego ale nie w takim stopniu jak ja odczuwam.. pewnie połowa z was nie wie co to znaczy lęk przed pójściem do szkoły. Wiem teraz się śmiejecie ale to wcale nie jest śmieszne, jakbyście kiedykolwiek byli w takiej sytuacji nie byłoby wam do śmiechu, ale zawsze mam nadzieje że będzie lepiej ,że wszystko się poprawi. I gdy nawet mam łzy w oczach zaciskam pięście i idę dalej. Jestem wrażliwa więc to nie jest takie proste. Jestem realistką jak zapewne zauważyliście.. moje życie nie zawsze " trzyma się równej linii " Moje życie jest raczej.. szalone i roztrzepane tak samo jak ja. Moje myśli rozwiał dźwięk otwierających się drzwi. Od razu spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam lekarza.. Przebadał mnie po czym oznajmił że mogę już opuścić szpital. Horan spał znowu i musiałam go obudzić. Tak mi było szkoda go, siedział tutaj a teraz nie daje mu się wyspać. Delikatnie pocałowałam go w policzek i szepnęłam mu do ucha
- Wstawaj. - powiedziałam z żalem że musiałam go obudzić. Mam nadzieję że aż tak bardzo źle nie było z tym budzeniem. Chłopak powoli otworzył oczy i uśmiechną się patrząc na mnie. Chociaż wiem że wcale nie chciało mu się wstawać, ja też najchętniej bym go nie budziła ale niestety musiałam, wyśpi się w domu. Poszłam do łazienki a blondyn " rozprostował kości " Przebrałam się w czyste ciuchy i wyszłam z łazienki. Wpakowałam tamte ciuchy do torby którą przyniósł mi Horan i wyszliśmy z sali.
- Ja bym chciała się już wypisać ze szpitala - skierowałam się do pani w recepcji. Podał mi dokumenty które musiałam podpisać i już mogłam opuścić szpital. Wyszłam szczerząc się i co chwilę wymieniając się spojrzeniami z Niallem. Po krótkiej chwili chodzenia po parkingu doszliśmy do samochodu. Weszliśmy do niego i z uśmiechami na twarzach wyjechaliśmy spod szpitala kierując się prosto do domu chłopaków.. tak do nich bo Horan chciał mieć mnie na widoku i pogadać z chłopakami. Oczywiście ja się zgodziłam. Nie miałam nic przeciwko, bardzo ich lubiłam więc nie widzę żadnych przeszkód. Stanęliśmy przed ich domem i opuściliśmy pojazd zamykając go. Gdy Louis zobaczył mnie z daleka zaczął biec w moją stronę jak opętany. Ja wystraszona stałam jak słup soli. Lou Przytulił mnie mocno tylko zrobił to z taką prędkością że oboje wylądowaliśmy na ziemi a dokładniej na trawie. Trochę zabolało, ale nieważne. Zaczęliśmy się śmiać
- Louis zabiję cię kiedyś - powiedziałam przez śmiech.
- Nie błagam. Nie zabijaj mnie - śmiał się i szedł ze mną na kolanach chłopak gdy ja już stałam na nogach. Dostałam napadu takiego śmiechu że wszyscy patrzyli się na mnie jak na chorą psychicznie tak samo na Louisa, który błagał mnie na kolanach. Niall znikną mi z pola widzenia, pewnie poszedł do pokoju zanieść moje rzeczy i położyć się spać. Nagle poczułam jak ktoś mnie podnosi. To był Harry. " Przerzucił " mnie przez ramię i tak wniósł do domu.
- Zostaw mnie! Harry postaw mnie na ziemie ! - wrzeszczałam jednocześnie się śmiejąc Po chwili jak zdefiniowałam że to nic nie da po prostu nic nie robiłam i czekałam aż łaskawie postawi mnie na ziemi.
- Postawię cię jak dostanę całusa.- zaśmiał się cwaniacko.
- Co wy macie z tymi całusami ?! - zapytałam rozbawiona.
- Oj proszę, jednego. To jak ? - zapytał. Pokiwałam głową na tak a on puścił mnie. Podarowałam mu pocałunek tak szybki jak się dało a Harry puścił mnie wolno. On przygryzł dolną wargę i wyglądał tak słodko.. dobra koniec tych czułości. Idę do Nialla. Nic nie mówiąc weszłam na górę i szybko wlazłam do pokoju. Zobaczyłam chłopaka siedzącego na łóżku i patrzącego ze złością,smutkiem a zarazem nie wiedzą na mnie. Poczułam się głupio i chociaż domyślałam się o co chodzi zapytałam.
- Czemu się tak patrzysz na mnie ? - spojrzałam na niego i już wiedziałam że zaraz nie wytrzyma.
- Czemu go pocałowałaś? Nie zdajesz sobie sprawy jak głupim całusem mnie ranisz. Cały czas któremuś z nich dajesz te całusy. Może z nimi będzie ci lepiej co ?! - ostatnie zdanie wykrzyczał. Łzy napłynęły mi do oczu.
- Przepraszam.. to tylko żarty. - odpowiedziałam smutnym głosem. Moja wina.. wiem nie powinnam. Jestem debilką i Niall ma rację. Zachowuje się jak jakaś tania kurw* a przecież taka nie jestem, a może i jestem.
- Mi się te żarty nie podobają ! - wrzasną aż mnie wzdrygnęło. Próbowałam utrzymać łzy. Popatrzyłam na chłopaka przez łzy i wyszłam z pokoju a później z domu nie mówiąc nikomu gdzie idę. Wyłączyłam się totalnie. Przypomniałam sobie że nie daleko jest polana. Pobiegłam w tamto miejsce płacząc. Wbiegłam tam na polane. Usiadłam opierając się o drzewo trochę dalej przy lesie i płakałam. Znowu sobie nie radzę.. Siedziałam zapłakana patrząc na polane. Widziałam nas jak siedzimy tu w deszczu. Przytulamy się, wtedy nie wytrzymałam zaczęłam biec przed siebie potykając się o różne rzeczy a nawet trawę. Byłam gdzieś w środku lasu. Usiadłam na ziemi nie przejmując się niczym
- Paulina ! - wrzasnęłam na siebie - Weź się w garść nie płacz to tylko chłopak ! - powtarzałam aż do skutku. Po dłuższej chwili wstałam i próbowałam wyjść z lasu. Po błądzeniu, chodzeniu wte i we wte nareszcie odnalazłam drogę. Wyszłam z lasu i szłam przez polane. Postanowiłam że nie przejmuję się niczym. Zeszłam z polany na chodnik z uśmiechem. Świat w jednej sekundzie odzyskał barwy. Potrzebowałam uspokojenia i nic więcej. Poszłam spokojnymi krokami z powrotem do domu. Od popojutrza zaczynam nowe życie. Idę do szkoły poznaje nowych ludzi a resztę świata mam daleko gdzieś. Przed drzwiami mocno oddychałam i gdy cię uspokoiłam weszłam do środka jakby nic się nie stało. Nic nie mówiąc weszłam na górę. Weszłam do pokoju w którym siedział zamyślony chłopak. Przybrałam poważną minę i powiedziałam
- Wiem źle zrobiłam.. cały czas źle robię. Chyba nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Chyba już naprawdę czas odejść. - powiedziałam dalej zachowując spokój. Czułam że go kocham ale może tak będzie lepiej. Już tyle razy się rozstaliśmy to może być kolejny raz tylko zmieniony.. już nigdy do siebie nie wrócimy. Będziemy żyć dalej jakby nigdy nic się nie wydarzyło jakby tamten czas nigdy nie miał miejsca a te zdarzenia nic dla nas nie znaczyły. Przekreśleni wielką kreską.. tak właśnie zaplanował dla nas bóg. Może kiedyś gdy będę miała męża a on żone i będziemy mieć dzieci. Spotkamy się na placu zabaw i nie będziemy już siebie pamiętać albo przejdziemy koło siebie przez chodnik bez jakichkolwiek uczuć. Nie słysząc jakiejkolwiek odpowiedzi podeszłam do mojej torby z rzeczami wzięłam ją i wyszłam z pokoju.
- Poczekaj ! - krzykną chłopak wychodząc z pokoju. - Nie chcę żebyś odchodziła ale zrozum że mnie to boli. Jakbyś ty się czuła jak bym całował jakieś dziewczyny i to twoje przyjaciółki ? - zapytał. Spuściłam wzrok.
- Źle - wymamrotałam. On zaczął swój monolog a ja dokładnie go słuchałam przemyślając każde słowo które wypowie. Po "przemowie" poczułam się bardzo głupio, wiem ile dla niego znaczę i wiem jak mocno go to rani.. - Skarbie obiecuję że już tak nie zrobię przepraszam cię. Wybaczysz mi ten ostatni raz ? - zapytałam z nadzieją i lekko załamującym się głosem. Patrząc chłopakowi głęboko w oczy nie usłyszałam odpowiedzi ponieważ jego odpowiedzią był jego pocałunek. Po całusie przytuliłam się do chłopaka.
- Kocham cię , bardzo cię kocham. - powiedział tuląc mnie do siebie i głaskając mnie po głowie.
- Wiem kochanie. Ja ciebie też bardzo kocham - powiedziałam od razu spoglądając na niego. Nasze usta znów przybliżyły się składając się w pocałunek. Uśmiechnęłam się szeroko. Zeszliśmy radośni na dół trzymając się za ręce.
- Może spacerek ? - zaproponował blondyn wyszczerzając się.
- Z wielką chęcią. - odpowiedziałam. Nareszcie chwila tylko dla nas...
----------------
Czy mi się wydaje czy te opowiadanie staje się coraz bardziej nudne ? ;-; Postaram się ciekawiej pisać bo coś mi nie wychodzi. 3 KOMY = ROZDZIAŁ 38
Jeeej. Piękny rozdział jak zawsze. Spacerek z Niall'erkiem zawsze spoko. Prawie się rozkleiłam co jest to bardzo łatwe. Czekam z niecierpliwością na next :)
OdpowiedzUsuń+Zapraszam do mnie http://can-you-be-with-me.blogspot.com/
Woow cuudowny z resztą jak każdy twój rozdział :D Czekam na kolejne, które zapewne będą tak samo wspaniałe :P Przepraszam, że nie komentowałam paru poprzednich rozdziałów, ale nie miałam przez dość długi czas komputera i jakoś tak wyszło xD :P
OdpowiedzUsuńGenialne! Dawno tu nie byłam(czyt. od 34 rozdziału) ale szybko nadrobiłam zaległości :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na next!
http://history-1d.blogspot.com/ zapraszam na mojego bloga
OdpowiedzUsuń